Kontynujemy opowieść o Białorusinach, którzy opuścili Białoruś by uniknąć represji, a teraz Ukrainę uciekając od wojny. Szukając bezpiecznego miejsca do życia wybrali Polskę.

-Cześć, Kacia. Opowiedz trochę o sobie i dlaczego opuściłaś Białoruś?

Jestem z Mińska. Pracuję jako designer-freelancer. Żyłam sobie jak wszyscy aż do lata 2020. Po wyborach w Sierpniu 2020 zaczęły się protesty, a ja zaczęłam na nie chodzić, bo rozumiałam co się dzieję w kraju. Wszyscy bardzo chcieliśmy zmian w Białorusi i czekaliśmy na nie. No i kiedy zaczęły się masowe aresztowania i przemoc ze strony milicjantów, od pierwszych dni byłam wolontariuszem przy Okrestina, Żodzino (znane na Białorusi zakłady karne) i nie tylko.

  • Jeżeli chodzi o to co właściwie robiłam, to znalezliśmy kilka osób związanych z medycyną i rozwoziliśmy ich do miejsc gdzie protestujące potrzebowali pomocy. Później bardziej pomagałam pojedyńczym osobam: pomoc prawna, dokumentowanie urazów po zatrzymaniu przez milicję i inne rzeczy. Było dużo strasznych historii. Raz z innym wolontariuszem musieliśmy trzymać człowieka który już stał na parapecie i chciał wyrzucić się z okna, nie mógł wytrzymać napięcia, koszmatu co się dział na Białorusi.

Mam chyba dobrą intuicję, ponieważ kiedy w kwietniu 2021 pojechałam do koleżanki do Kijowa, za parę dni po wyjeździe zadzwonił do mnie brat i powiedział że pod drzwiami mojego mieszkania stoją milicjanci i jacyś podejrzani ludzie.

Stwierdziłam że nie będę wracać do Mińsku i zostałam w Kijowie u koleżanki nie mając przy sobie prawie nic.

Byłam zestresowana na początku. Nagle okazałam się w innym kraju, nie mogę wrócić do domu, nie wiem co robić dalej… Od pół roku miałam w Mińsku spakowaną walizkę na taki wypadek, wiedziałam że prędzej czy później to się wydarzy – będę musiałam wyjechać i dobrze będzie jeżeli zdążę. Mimo to, pogodzić się z tym co się już stało okazało się ciężko. Wspierały mnie tylko grupowe zajęcia z psychoterapeutem.

  • Kiedy udało się ogarnąć własne życie na nowym miejscu, zaczęliśmy pomagać innym Białorusinom wyjeżdżać na Ukrainę. Chodzi oczywiście o tych którzy już nie mogli dalej być na Białorusi, o tych czyje życie lub wolność były zagrożone.

-A kiedy wyjechałaś do Polski? Po rozpoczęciu wojny czy wcześniej?

Jak mówiłam, mam dobrą intuicję. Zrozumiałam że czas wyjechać jeszcze zanim wojska rosyjskie zaatakowali Ukrainę.

-Opowiedz o tym więcej. I opowiedz jeszcze proszę o tym co mówili twoje znajomi – wierzyli, że zacznie się wojna czy do końca nie chcieli w to uwierzyć?

Wiesz, czytam dużo grup w sieciach społecznościowych, oglądam polityczne kanały na Youtube, między innymi „Дождь” (rosyjskie opozycyjne media), który niestety zlikwidowali, oraz dużo innych ciekawych i poważnych źródeł. Więc kiedy nowości o zbliżającej się wojnie zaczęły pojawiać się wszędzie, oczywiście zaczęłam myśleć że jednak to się wydarzy.

Dodatkowo utrzymuję przecież kontakty z wielu Białorusinami na Ukrainie i cały czas ludzie mówili że po całej długości granicy Białorusi z Ukrainą stoją wojska rosyjskie. Tak, jak zwykle mówili że to są coroczne szkolenia wojskowe, ale takiej ilości żołnierzy nigdy nie było. Oczywiste, że kosztowało takie coś gigantyczne pieniądzę i nikt tak po prostu tego by nie robił.

O, i jeszcze! Kiedy wszystkie zachodnie media mówią że „wyrażają niepokój” w związku z tym że wygląda na to że Rosja planuje atak na Ukrainę, zaczynasz myśleć że to wszystko jest bardzo poważne. Dlatego mając polską wizę wyjechałam 20 lutego do kolegów w Polsce.

Kiedy ogłosiłam znajomym że „już, wyjeżdżam do Polski” wszyscy mówili że nie ma co panikować, nie ma sensu teraz nagle się pakować i uciekać, ale… niestety miałam rację.

Na początku pomagałam Białorusinom wyjeżdżającym z Ukrainy do Polski, informując o sytuacji na granicy, wyjaśniając gdzie jechać, kogo przepuszczą etc. Udzielałam informacji na messengerach o tym jak opuścić Ukrainę. Pomagałam zarówno Białorusinom jak i Ukraińcom.

  • Kiedy na granicy pojawiły się obozy dla uchodźców, ja z kolegą z Kijowa zaczęliśmy pracować jako wolontariusze. Odprowadzaliśmy ludzi, dawaliśmy jedzenie, pomagaliśmy ze znalezieniem mieszkań.

W obozie były wolontariusze z Białorusi, Ukrainy, Polski, każdy miał swoją strefę odpowiedzialności. Mogę powiedzieć że wolontariouszy Białorusinów było sporo.

Mam taką cechę że włączam się bardzo do pomocy poszczególnym osobom, do ich personalnych problemów. Być może to nie najlepsza cecha dla wolontariusza, ale nie mogę tego tak zostawić kiedy widzę że ktoś potrzebuje konkretnej pomocy.

Na przykład, dwie kobiety z Ukrainy. Samochód miał po nie przyjechać za 1,5 godziny by zabrać do Norwegii. Miały dostać tam mieszkanie i chyba nawet pracę. Wzięły ze sobą kota i psa z Ukrainy, ale nie miały przy sobie dokumentów dla zwierząt, więc nie mogły je wziąć do Norwegii. Znalazły schronisko w Lublinie. Ja… zgodziłam się odwieźć zwierząt. Najpierw szukaliśmy wolontariuszy którym ewentualnie by było po drodze, ale nikomu nie pasowało. Więc, 270km tam, 270km z powrotem. Wiem że mogłabym w tym czasie zrobić coś przydatnego w obozie, ale nie mogłam odmówić. Wiele takich historii mogę opowiedzieć.

-Opowiedz jak ty się czujesz w swojej sytuacji? Przecież dwa razy w ciągu roku musiałaś zacząć od zera.

Próbuję się odnaleźć. Tak, nie jest to łatwe żeby zacząć życie od zera drugi raz. Nie da się przecież do tego się przygotować. Wydarza się to nagle, musisz wszysko porzucić, gdzieś odjechać. Pilnie. Jest ciężko.

  • Dodatkowym problemem jest to że Ukraina zablokowała konta bankowe wszystkim Białorusinom którzy mieszkali i pracowali na Ukrainie. W jeden dzień okazali się bez środków do życia. Dobrze jeżeli ktoś miał gotówkę, ale przecież wiele ludzi korzystało z kart.

Niewiadomo co będzie dalej z pracą, jak zarabiać, co z dokumentami. Na razie nic nie wiadomo.

Wiele moich kolegów Białorusinów którzy mieli w życiu wszystko uporządkowane i zaplanowane mówią teraz „Nie mam planów dłużej niż na dwa dni, nie ma sensu”. Nawet po wydarzeniach na Białorusi w 2020 można było powiedzieć że przyszłość widzi się we mgle, a teraz jest w całkowitej ciemności.

-Planujesz zostać w Polsce, czy też nie planujesz dłużej niż na dwa dni?

Tak, ciężko coś teraz planować, wiele zależy od tego jak łatwe będzie robienie dokumentów, jaka będzie sytuacja z pracą etc. Wiele rzeczy wpływa na tą decyzję. Zobaczymy co będzie dalej.

Musimy się adaptować. Teraz jadę do kolegów do Krakowa, wszystko czego teraz chcę to zobaczyć się z nimi i zwiedzić Kraków. Takie życie. Nic nie jest pewne. Wspierają nas tylko dobre uczynki dla osób którzy też stracili wszystko. Teraz nie tylko dla Białorusinów, ale i dla Ukraińców.

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*